Koniec chemioterapii
Chemia piętnasta i szesnasta przechodzą bez niespodzianek. Przychodzi czas dwutygodniowej przerwy przed kolejnym – ostatnim już cyklem. 4 dni przed siedemnastym wlewem Czekan przechodzi dość silne osłabienie razem z wysoką temperaturą. Jest sobota. Meldujemy się w naszej lokalnej lecznicy. Dostaje antybiotyk, ale bez konkretnej diagnozy. Późnym popołudniem głaszczę Czekana po głowie w okolicy lewego ucha, gdy ten nagle głośno piszczy. Zaglądam do środka ucha i widzę, że ma niewielki wysięk. Sprawa się rozjaśnia – zapalenie ucha. W poniedziałek meldujemy się ponownie w lecznicy, dostaje lek douszny działający tydzień. Niestety ze względu na osłabienie chemia zostaje przesunięta o tydzień i z dwutygodniowej przerwy robią się trzy tygodnie.
Wczasy
We wtorek, 2 lipca otrzymuje siedemnasty wlew. W środę wyjeżdżamy na kilka dni na urlop. Blisko. Niewiele ponad godzina jazdy samochodem, żeby nie męczyć Czekana zbyt długą podróżą, które od dłuższego czasu coraz gorzej znosi. I tak spędzamy kilka dni w domku w ośrodku w środku lasu nad jeziorem. To być może nasze ostatnie wspólne wakacje. Spędzamy te kilka dni w dużej mierze na nic nierobieniu, to nasz czas.
Ostatnia chemia
Osiemnasty wlew zostaje podany zgodnie z planem 9 lipca.
Ostatnia, dziewiętnasta chemia – 16 lipca. Wieczorem po kolacji Czekan wymiotuje. Dostaje od razu zastrzyk przeciwwymiotny – taki mały epizod na koniec leczenia. Na szczęście nic więcej się nie dzieje.
Pierwsza kontrola po chemii przypada na 30 lipca. Musimy zajrzeć, co tam w środku Czekana słychać. Odczuwam niepokój. Po pierwsze dlatego, że trzeba sprawdzić guza na śledzionie. Po drugie dlatego, że wyczuwam zgrubienie z prawej strony pyska – nie wiem, czy to węzeł, ale… Po trzecie dlatego, że Czekan od kilku dni ma pojedyncze epizody dziwnego chrząkania, tak jakby wciągania kataru.
Czekamy. I cieszymy się każdym dniem.
Samopoczucie
Czekan jest zmęczony. Źle chodzi, choć nie wykazuje oznak bólowych. Spacery robi w zakresie niezbędnego minimum, a jeśli nie jest zbyt gorąco, to zabieram go nad rzeczkę, którą uwielbia. Niestety upały nam nie pomagają.
Czekan większość gorących dni po prostu przesypia.
Apetyt dopisuje cały czas, wypróżnia się wzorowo, pod tym kątem nie ma zastrzeżeń.
Dbamy o szczegóły takie jak np. obtarcia na łapach, które się pojawiają ze względu na wstawanie i kładzenie się w ten sam sposób na tym samym boku. Ma mieć najlepszy czas z możliwych. Przy tym wszystkim nadal jest radosny, a w oczach ma chęć życia. Głowa by chciała, choć ciało już nie nadąża.