Gdy jadę na pierwsze spotkanie do psa, z którym ma pracować, mam ustalony wstępny plan działania. Ten plan jest ułożony na podstawie wywiadu behawioralnego i mojego doświadczenia. Po przepracowaniu pewnie ok. 2 tysięcy przypadków i z bagażem doświadczeń, jestem w stanie wyciągać trafne wnioski po zadaniu opiekunowi kilki istotnych z mojego punktu widzenia pytań. Oczywiście dopiero spotkanie ze zwierzęciem i opiekunem daje klarowny obraz sytuacji, nie mniej jednak w 8-9 przypadkach na 10 moje wcześniejsze założenia są zgodne z tym, co mogę zaobserwować na żywo.
Do każdego przypadku podchodzę indywidualnie. Po analizie informacji, które otrzymuję od opiekuna, rozpisuję sobie wstępnie zalecenia. Zalecenia te to sprawdzone, skuteczne metody pracy z psem, dostosowane do jego możliwości i umiejętności, często rozplanowane na kilka spotkań i kilka tygodni treningów. Tak, aby każdy, kto do mnie trafia był w stanie zalecenia przepracować w określonym czasie. Ale… Trzeba chcieć. Praca z psem często wymaga zmian. Zmian nawyków opiekuna, zmian organizacyjnych w domu, zmian w funkcjonowaniu rodziny. Czasami niewielkich, czasami większych. Praca terapeutyczna wymaga wysiłku, czasu i systematyczności.
Zdarza się, że właściciel słysząc zalecenia mówi NIE. Tego się nie da zrobić, tamtego nie jesteśmy w stanie, ta rzecz wiązałaby się ze zmianą trudną do zaakceptowania. A co stanowi tak ogromną trudność? Zwykle są to dwie sprawy: pierwsza to zaspokojenie naturalnych potrzeb psa takich jak regularne spacery, trening mentalny, potrzeba eksploracji czy odpoczynku, co wiąże się ze zmianą „rozkładu jazdy” dnia, a druga to ograniczenia, jak np. ograniczenie przestrzeni, ograniczenie dostępu do zasobów czy ograniczenie aktywności w domu.
Kiedyś szukałem alternatyw, kompromisów. Szukałem na siłę zadowolenia klienta. Chciałem, aby klient zawsze czuł się komfortowo, co doprowadzało do poczucia, że przecież wykonał pracę, ale nie ma rezultatów. Do wniosku, że pies jest taki, jaki jest i że nic się nie da z tym zrobić.
Dziś wiem, że kompromis, to porażka każdej ze stron. Nikt tutaj nie zwycięża. Opiekun – bo nie uzyskuje skutku, jaki sobie założyliśmy, pies – bo zazwyczaj nie czuje się dobrze w sytuacji, w jakiej przyszło mu funkcjonować, a wreszcie ja – bo nie pomogłem i mam na koncie niezadowolonego klienta.
Dziś, po 10 latach pracy z psami i z ich ludźmi wiem, że terapia behawioralna to materia, w której nie ma miejsca na kompromisy. Zdarza mi się stawiać klientów pod ścianą. Jeśli słyszę NIE, odpowiadam, ok. To nie. Nie podejmuję z państwem współpracy. Dlaczego? Dlatego, że dla mnie ostatecznie najważniejszy jest pies, który zazwyczaj w jakiś sposób cierpi. Przestałem brać na swoje barki odpowiedzialność za całe zło psiego świata.
Pamiętaj: to Ty, który jesteś opiekunem czworonoga odpowiadasz za niego od początku do końca. Odpowiadasz też za to, kiedy się nie dogadujecie. Zwykle mogę Ci w takiej sytuacji pomóc, ale jeśli sam nie jesteś gotowy podjąć wysiłku, to nikt tego za Ciebie nie zrobi.
Krzysztof Miszkiel
Spod Znaku Psa